Leszek Żebrowski: Zrobił błyskotliwą karierę nie mając odpowiednich kwalifikacji.
Kończył jedynie komunistyczne „akademie”, w dodatku wojskowe (w tym w Moskwie). Miał być niezłomnym „gwardzistą ludowym”, ale jak się okazało, nie odróżniał naturalnych ogników na bagnach od… niemieckich rakiet! Jako 17-latek był już „oficerem GL” i zastępcą dowódcy „batalionu „Czwartaków”, który został oceniony przez ich komisarzycę polityczną (!) Helenę Kozłowską jako zgraja pospolitych bandziorów.
Bohater Powstania Warszawskiego? – Kpt. Lucjan Fajer „Ognisty” już w 1957 r. pokazał to dosadnie. I nic, Rozłubirski wyzwał go tylko od pijaków i miernot, bo innych argumentów nie miał. Gen. Tadeusz Komorowski „Bór”, dowódca AK, odznaczył go 25 IX 1944 r. orderem VM, ale było to przyznanie z rozdzielnika, żeby zaskarbić sobie sympatię stojących za Wisła Sowietów. Nic to nie dało, orderów zabrakło natomiast dla wielu prawdziwych bohaterów Powstania.
Po marcu 1968 Rozłubirski odszedł do rezerwy, ale w 1981 r., tuż przed stanem wojennym, powrócił do łask. Pod koniec istnienia PRL stał się człowiekiem zaufania Czesława Kiszczaka, walcząc z nim o utrzymanie „ładu i porządku”.
W 1999 r. został pochowany na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach, w Nekropolii Narodowej. Żegnali go m.in. tow. Wojciech Jaruzelski i tow. Leszek Miller. Tak, to ich bohater…