Polskę Ludową obiegło podłe kwakanie podżegaczy wojennych, że Marszałek Sejmu Radosław Sikorski brał pieniądze na podróże służbowe mając do dyspozycji rządową limuzynę, którą mógł przecież jeździć wszędzie za darmo. Jest to jednak afera kaczystowskimi nićmi szyta. Dla mas robotniczych nie ma w tym nic dziwnego.
Towarzysz Sikorski był bowiem w ciągu dnia raz ministrem a raz posłem. Gdy więc zgłodniał jako minister mógł posłać po pizzę BORowca, gdy jednak chciał coś zjeść jako poseł musiał sam sobie pojechać po jedzenie. I stąd te 80 tys. na podróże. Wszystkiego przecież BOR przywieźć nie mógł a za swoje to może jeździć sołtys Chobielina, a nie Minister. By żyło się lepiej! By żyło się lepiej wszystkim!
+1
+1
+1
+1
+1
+1