Do nietypowej sytuacji doszło podczas wizyty przywódcy najludniejszego państwa świata Chińskiej Republiki Ludowej, Xi Jinpinga. Otóż w Warszawie nie spotkał się on ani z tow. Kijowskim, ani z tow. Ryszardem Słońcem Petru.
Co więcej, Prezydent Chin nie poparł homo-związków, ani liberalizacji aborcji. Nie domagał się też przyjęcia przez Polskę uchodźców. Na koniec nie zapytał o Trybunał Konstytucyjny. Należałoby więc zapytać: po co on tu w ogóle przyjechał? Na szczęście postępowe media uchroniły lud pracujący miast i WSI przed odpowiedzią na to pytanie i odpowiednio przemilczały tę bezowocną wizytę. Niech się Chińczyki na końcu świata ekscytują Jedwabnym Szlakiem. Polskiego Demokratę obchodzi tylko Trybunał Konstytucyjny i Demokracja, ewentualnie chińskie psy i trony dla pary prezydenckiej na ŚDM, ale na pewno nie jakieś umowy gospodarcze ze światową potęgą. Zwłaszcza gdy zawiera je kaczystowski rząd. Takie wizyty najlepiej po prostu przemilczeć. By żyło się lepiej!