Prawie co chwila mamy wybory: prezydenckie, parlamentarne, samorządowe. Stały sie one celem samym w sobie, zamiast środkiem do celu, czyli naprawy i poprawy państwa i prawa.
Celem powinno być m.in. „odchudzanie” państwa, odchodzenie od olbrzymiej biurokratycznej pajęczyny, w której jesteśmy jak bezbronna mucha, możemy sobie tylko pobrzęczeć.
Przez trzydzieści lat biurokracja rozrosła się ponad trzykrotnie, możemy osiągnąć stan miliona urzędników! To olbrzymia armia, którą musimy utrzymywać, niewiele mając w zamian. W Warszawie liczba urzędników w ciągu piętnastu lat wzrosła z 3 tys. do ponad 8 tys. To miejsca pracy dla „swoich” wyborców i sposób na ich utrzymywanie naszym kosztem.
Trzeba upraszczać państwo i jego agendy, a nie je coraz bardziej gmatwać. Czy jest to możliwe? Tak, ale jednak jakoś „nic nie można”… Jako społeczeństwo jesteśmy ofiarą procesu zawłaszczania i komplikowania państwa i jesteśmy bierni. Za głupotę i bierność się płaci. Narzekasz? Pomyśl, dlaczego. Szukaj podobnie myślących. Organizuj się i włącz w oddolny ruch ponad- i bezpartyjny, aby dążyć do normalności.
Leszek Żebrowski