Z gór mówią do nas ci, którzy w nich mieszkali, także po wojnie. Ten świat ludzi, którzy ciężko pracowali na wyrębie, na wypale, węgiel drzewny, te wypały. Dzisiaj jeszcze dymią retorty wypałów, ale to już nie jest tamten świat, który ja jeszcze pamiętam. (…)
Ci ludzie, którzy uciekali tam przed samymi sobą, często z dużych miast – większość z nich nie wytrzymywała – szukali siebie, szukali poezji, szukali sztuki, pili wódkę. Wielu z nich odchodziło. W trakcie mojego życia wielu takich spotkałem i wielu już mógłbym odwiedzić tylko na cmentarzach. Ich już nie ma. Ktoś wymyślił okropną nazwę, którą określa się tych ludzi: „zakapiorzy”. Jakie to wstrętne. Już dużo bardziej wolę określenie: „bieszczadnik”. Ono bardziej pasuje do tego świata – mówi Tomasz A. Żak.