Po wizycie Trumpa w Warszawie kaczyści odtrąbili sukces, ale o żadnym sukcesie mowy być nie może – tę ponurą prawdę ujawniła Gazeta Wyborcza w rozmowie z tow. Ryszardem Schnepfem, dyplomatą, byłym ambasadorem i odkrywcą dodatków na bezrobotne żony zatrudnione w publicznej telewizji.
W wywiadzie tym tow. Schnepf szczerze, po partyjnemu, wyjaśnił masom robotniczym, że miłe słówka, pochwały i odniesienia do polskiej historii to zapowiedź, „że na stole może się pojawić jakiś „deal” z Rosją”. Tak właśnie może być, Amerykanie najpierw sprzedadzą nam nowoczesną broń, uniezależnią od dostaw rosyjskiego gazu a potem z całym tym arsenałem i gazem sprzedadzą nas Rosji. Są jednak kwestie, które o wiele bardziej zaniepokoiły redaktorów z Czerskiej. Oto cały kolektyw dziennikarski zmroziły trzy słowa wypowiedziane przez Trumpa na Placu Krasińskich: „My chcemy Boga”. Na szczęście tow. Schnepf uspokoił postępowe masy, że odbieranie tego jako deklaracji religijnej to nadinterpretacja i że taką retorykę w Stanach stosują nawet ateiści. Zresztą to świadczy źle nie tyle o Trumpie, co o kaczystowskiej Polsce, bo słowa te budują konserwatywny wizerunek, nieufny wobec świata zewnętrznego. Tak, to kolejny dowód na to, że ta wizyta to same minusy. No, może z wyjątkiem zapowiedzianego przez Onet spotkania z Lechem Wałęsą, z którego zdjęcie obiegło cały postępowy świat. Widział to każdy. Nawet małe dzieci. By żyło się lepiej!